nie życzy, pani Finch.

- Jak rozkażecie, Władczyni. Nie wygodnie wam wydać mi rozkaz, żebym zamknął się w dybach i wyrywał sobie paznokcie obcęgami? - Przestań natychmiast! - nie wytrzymała Lereena. – przeszedłeś przez granicę, nie przestrzegając moich warunków umowy, wchodzisz do świątyni przed Władczynią, rzucasz jej chaństwami w twarz, udając przez cały czas głupiego poddanego. Może powiesz o co ci chodzi? Rozmowa zaczęła przyjmować ewidentnie skandaliczny i osobisty charakter. Poczułam się piątym kołem u wozu i znacząco kaszlnęłam. - A ty czemu stoisz? – zauważyła Władczyni. – Rozbieraj się! - Co? - speszyłam się. -- Całkowicie? A jak z… - On i nie takie widział,- pogardliwie rzuciła Lereena. -- No, na co czekasz? Przeklęta baba przylepiła się do drzwi. Rolar, nie domyślając się, że przez nią nie mogę rzucić zaklęcia, i nie próbując odciągnąć ją na bok, patrzył na mnie z dziwnym wyrazem na twarzy. Musiałam improwizować. - Chcę do toalety! - bezczelnie oświadczyłam, rozglądając się dookoła, jakbym miała nadzieję ujrzeć zbity z desek kibelek. Udało mi się pokazać Rolarowi, i Lareenie, coś czego oni nigdy przedtem nie widzieli – razem wytrzeszczyli na mnie oczy, owładnięci świętym przerażeniem. - Wolha, przecież dopiero co tam byłaś, - miękko przypomniał wampir, obróciwszy się plecami do Lereeny i strzelając wredne miny - no, pocierpisz trochę, nie na darmo jest sławne imię Strażniczki. Demonstracyjnie złapałam się za dół brzucha i zaczęłam nerwowo podskakiwać, woląc skompromitować się teraz niż później. - Żołądek mi się rozregulował z nerwów! - Człowiek... - z nieskrywaną pogardą wycedziła Lereena, odchodząc od drzwi i podążając w głąb świątyni. -- No to idź, tylko szybko! Podbiegłam do drzwi, ale nie zaczęłam ich otwierać. Na przyczepionych hakach wielkości mojego nadgarstka leżała belka, z wyglądu masywna i twarda, jednak sądząc po kolorze i strukturze drewna, zrobiono ją z elfickiego jesionu, a to drzewo łączy się z żelazem, jakby było z korka. Dotknąwszy haków i na amen stapiając z nimi belkę, z poczuciem wypełnionego obowiązku wróciłam z powrotem. Wytrzeszczone oczy polazły na czoło, Rolarowi nawet szczęka opadła, ukazawszy koniuszki kłów. - Odechciało mi się,- niewzruszona wyjaśniłam, przysiadając na skrawku ołtarza i zaczynając rozsznurowywać buty. Lereena nie znalazła słów, ostatecznie porażona przez ludzką głupotę. Nie mogłam się już cofnąć. Poszukawszy oczyma wieszak i nie znajdując jego, powiesiłam odzież na jednej ze Skatule. Świątynia od razu zrobiła się bardziej przyjazna i lekko frywolna. Lereena milcząco napatrzyła się na ten malowniczy krajobraz, potem spojrzała na Rolara i wielo znacząco ściągnęła lewą brew, więc wampir posłusznie złapał moje rzeczy w naręcze, uwalniając statuę. W obecności wysoko postawionej Władczyni czułam się jak wieśniaczka, którą z łaski zaproszoną do pańskiego sto¬łu – prostą kobietą, która czkając obgryza kości i głośno siorbię zupę prosto z miski patrząc się na gospodynię, która obrzydliwie ściska usteczka. Może do wampirów inaczej się odnosi? Raczej nie, wydaje mi się, że nie potrafi pójść z wizytą do swoich poddanych tak jak to robił Len. Władca Dogewy nie brzydził się odwiedzić umierającego staruszka, przyjmować porody lub pójść na ślub znajomego – był przyjacielem wszystkich mieszkańców doliny. Gdyby w Dogewie pojawił się łożniak – Len by go od razu rozpoznał. A jeśli ona też oni wie, ale nic sobie z tego nie robi? Od tej myśli zrobiło mi się niedobrze. Wtedy wysłucha nas, zdumiona pojęczy, zaproponuje nam skorzystanie z telepatofonu, a potem otworzy drzwi i rozkaz, żeby nas rozstrzelali. Nie, nie mogę o tym myśleć, muszę skupić się na obrzędzie... Powoli, kuląc się z chłodu, położyłam się na marmurowej płycie. Jaskrawe światło oślepiało mi oczy. Wilk sam wskoczył na ołtarz i położył się mi w nogach, w poprzek płyty, nieruchomo jak rzeźba. Wbrew oczekiwaniom, Lereena nie zaczęła go przywiązywać, chociaż z obu stron ołtarza zwisały łańcuchy z obręczami. - Widzę, że świetnie wiesz co masz robić,- nachyliwszy się, Władczyni niedbale potargała go po uszach. Zwierzę nastroszyło się, ale nie drgnęło. – w przeciwieństwie do swojej strażniczki. Złóż nogi, a ręce połóż na piersi. http://www.ullu.pl/media/ - Masz w samochodzie fotelik - wyjaśniła. Nie chciała, żeby wiedział, że to dla niej ważne. - Nie jestem żonaty i nie mam żadnych dzieci -powiedział, ani na chwilę nie spuszczając oka z Carrie. - Ale rozmowę o moim stanie cywilnym możemy dokończyć później. - Jeśli o mnie chodzi, to właśnie została zakończona - stwierdziła stanowczo Carrie. Nie chciała, żeby Nikos Kristallis zaczął sobie cokolwiek wyobrażać. Wprawdzie był nieziemsko przystojny, a pocałunek w gabinecie Darrena zrobił na niej ogromne wrażenie, ale to było przedtem, zanim się dowiedziała, kim jest ten człowiek i czego od niej chce. A przede

- na jednej z bardziej dionizyjskich wysp, na przykład na Naxos, żeby Lizzie mogła się skupić na winie. - Kefalonia ma jedne z najlepszych win w Grecji - zauważyła Lizzie, dłubiąc widelcem w rozmiękłej rybie z grilla, dostarczonej z restauracji. Sprawdź I jeszcze notatki w kalendarzu: obiad w mieszkaniu Wade'ów, drinki z Lizzie w Savoyu. Poza tym... Lizzie Piper była ofiarą przemocy domowej, podobnie jak Lynne Bolsover i Joanne Patston. - O Boże! - Co teraz? - Novak kręcił głową z niesmakiem. - Co jeszcze wymyślisz? Co według ciebie, Clare jeszcze zrobiła? Wstąpiła do pieprzonej mafii? Allbeury wyjął z kieszeni komórkę i znów wybrał domowy numer. Usłyszał włączający się automat i przerwał połączenie. - Wychodzimy.