46. - Co zamierzasz zrobić? - zapytał po krótkiej rozmowie. - Nie jestem pewna. Oczywiście najpierw pogadam z dziewczynkami. - Chcesz, żebym się wyniósł? Przynajmniej na jakiś czas, póki nie dojdziesz do prawdy? - Chyba nie. - Kręciła bezradnie głową. - Och, Matthew, sama nie wiem... - Ja także. - Mówił z nią otwarcie i jak zawsze przyniosło mu to ulgę. - Przez całą ostatnią dobę zadaję sobie pytanie, czy mam zostać, czy się wyprowadzić. Prawdę rzekłszy, najprościej byłoby się wynieść, ale kiedyś tłumaczyłem ci już, że nie chcę opuszczać rodziny. To byłaby ucieczka, a prędzej szlag mnie trafi, niż dopuszczę, by ktoś mnie o to posądził. - Mówisz o opuszczeniu tylko domu, nie kraju, prawda? - Naprawdę łatwiej ci będzie, jeśli się stąd usunę. Porozmawiasz w tym czasie z dziewczynkami, a potem... Mogę zamieszkać w hotelu, może gdzieś w pobliżu. Decyzja należy do ciebie, Sylwio. - Nie tylko do mnie - odrzekła cicho, ze smutkiem. - Muszę słuchać moich wnuczek. - Nie wiedziała, że tyle wysiłku będzie ją kosztowało http://www.usggenetyczne.com.pl mogła wykrztusić słowa. — Byłam Francisowi oddana — mówiła cicho lady Rothley. 102 — Czułam się przy nim bezpieczna. Wcześniej nie wiedziałam, co to znaczy być ważną osobistością i poznawać fascynujących ludzi. — Proszę... belle-mère — wyszeptała Tempera, Zdała sobie sprawę, że lady Rothley właściwie nie mówi do niej, lecz stara się uporządkować swoje myśli. — Kiedy kochaliśmy się, chciałam po prostu sprawić mu przyjemność. Myślałam, że od kobiety wymaga się tylko tego, by biernie na wszystko przyzwalała. Nie wiedziałam, nawet nie przeszło mi przez myśl, że można czuć to, co
Karolina z matką i córkami czekały przy oknie z witrażowego szkła. Chloe trzymała za obrożę Kahlego. - Znalazłam go - obwieściła Izabela zza pleców Matta. - Ustawiamy się do rodzinnego zdjęcia - wyjaśniła Sylwia. - Chodź tu, kochanie - poprosiła Karolina. Matthew spojrzał na Flic i Imogen, stojące po obu stronach Sprawdź nie będziesz miał z nimi problemów. - Nigdy nie słyszałem o nastolatkach, które nie sprawiałyby kłopotów. - Jasne, ale musisz zawsze być na nie gotowy. W każdą niedzielę rano zanosili na cmentarz kwiaty - czasem towarzyszyła im Sylwia, czasem Izabela, po czym wszyscy wracali do Aethiopii na lunch, podobnie jak w przeszłości. Był to rytuał, który Matthew wydawał się niepotrzebny; znacznie bardziej odczuwał bliskość Karo w domu niż przy jej grobie, ale skoro dziewczynkom na tym zależało, chodził z nimi bez protestu. Z góry ustalone czynności zdawały się przynosić im nieco pociechy i chociaż Matthew wolałby czasem wyrwać się spod tego jarzma, nigdy tego nie próbował. Ze statusu outsidera awansował na członka