Alec pokiwał głową.

swoją linię i mu po prostu nie podbierał. Czas zadbać o siebie, ale niekoniecznie dla siebie. - I jak? – Krystian posłał mu radosne spojrzenie, uśmiechając się nieco. – Są tam umięśnieni, przystojni faceci, ociekający testosteronem? – zachichotał, na co Karol mimowolnie odpowiedział uśmiechem. - Zazwyczaj to faceci po czterdziestce, a ci jakoś mnie nie interesują – parsknął, odwracając się na krześle przodem do przyjaciela. – No i zrzuciłem w tym tygodniu już dwa kilo – pochwalił się zadowolony, ale wolał nie myśleć, że przed nim jeszcze jakieś dziesięć albo nawet więcej. Krystian uśmiechnął się. Nie chciał mówić Karolowi, że tego nie widać… Bo, gdyby brunet mu nie powiedział, to nawet by tego nie zauważył. Ale cieszył się, że pomiędzy nimi wszystko wróciło do normy. Znowu spędzał z nim każdą wolną chwilę, znowu gadał o wszystkim i o niczym, znowu mu się zwierzał… Chociaż słowem nie wspomniał o incydencie w salonie. Nie chciał go martwić. W końcu po tym zajściu już więcej nie spotkał tamtych facetów. I było dobrze. Nawet, jeżeli bał się wracać wieczorami z pracy do domu. - To świetnie – potaknął. – A może chciałbyś zmienić fryzurę? Jak już szaleć, to szaleć – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Właściwie to chciał, aby Karol zrobił wreszcie coś z tymi przydługimi, zazwyczaj przetłuszczonymi włosami. Wpadały mu http://www.wroclawsegreguje.pl - Czego ode mnie chcesz? - zawołała, niemal w rozpaczy. - Żebyś mi się poddała, kochanie. Żebym się tobą nasycił. Wreszcie zrozumiała i zdała sobie sprawę, że potrzebował tego i że powinna mu na to pozwolić. - Och, tak - jęknęła. - Tak! Jeśli kiedykolwiek istniała kobieta stworzona dla niego, była nią właśnie ona. Nie mógł jednak posiąść jej w pełni, póki nie zgodziła się za niego wyjść. Gdy osiągała szczyt, jego puls bił szybko i nierówno. - Och... Alec... - odezwała się po długiej chwili ciszy, otwierając oczy. Dojrzał w nich niedowierzanie. Wysunęła palce z jego włosów. Delektował się jej dotykiem. Wyciągnęła ku niemu ręce tak samo, jak na początku - bez lęku. Zachwyciło go to. Nic nie mówiła. Nie robiła mu żadnych wyrzutów. Nie prawiła morałów jak Lizzie. Nigdy by nawet nie próbował myśleć o zrobieniu z nią czegoś podobnego. - Teraz już rozumiesz? - powiedział na głos. - Tak. Teraz rozumiem.

No, ale kasa to kasa. Zamknął drzwi, po raz ostatni zerkając do wnętrza salonu. Na pewno wszystko wyłączył. Wrzucił klucze do kieszeni, okrywając się bardziej swoją różową, nieco obcisłą kurteczką. Wieczorem było trochę zimno. Wyszedł na główną, pustą o tej godzinie uliczkę, gdy nagle usłyszał śmiechy z jakiegoś zaułku. Przełknął ślinę, przyśpieszając kroku, gdy zauważył grupkę krótko Sprawdź - Kamerdyner nie chciał cię wpuścić? - Po cóż miałabym fatygować kamerdynera? - spytała cierpko. Raniło jej dumę, że ci wszyscy bogaci, zarozumiali mężczyźni ujrzeli ją w takim stanie. - Wystarczyło zapukać - zbeształ ją z łagodnym uśmiechem. - Służba wpuściłaby cię od razu, gdybyś powiedziała, że przysyła cię madame. Madame? Becky wreszcie zaświtało, o co właściwie chodzi. A więc dlatego tamci byli tacy natarczywi! Z przerażeniem uświadomiła sobie, że lord Alec Knight, podobnie jak jego kompani, a także wszyscy inni w tym okropnym Londynie, uznał ją za ladacznicę. - Wróćmy do domu - kusił ją. - Będziemy sami. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek zrobił ci krzywdę. A to dopiero. Wreszcie ktoś w tym nienawistnym mieście okazał jej nieco zainteresowania. Tyle że teraz rozumiała, dlaczego. Już miała wyjaśnić mu, że się mylił, ale nagle zmieniła zamiar. Jeśli się przyzna, że jest uczciwą dziewczyną, znów będzie samotna,