wrócic do biura na godzine czy dwie. Zaopiekuj sie moja ¿ona,

Mój ma¿? Ja nie mam... Bo¿e, co sie ze mna dzieje? Trace rozum? Kobieta z cie¿kim westchnieniem cofneła dłon. - Przykro mi. Ciagle nie reaguje. - Jest w szpitalu od szesciu tygodni - odezwał sie meski głos. Ostry. Stanowczy. - Od szesciu tygodni, na miłosc boska, i nie ma sladu poprawy! - Ale¿ oczywiscie, nastapiła poprawa. Oddycha teraz sama, zauwa¿yłam ruchy gałek ocznych pod powiekami, kaszlała i próbowała ziewac - a to oznacza, ¿e mózg nie został uszkodzony... O Bo¿e, mówia o uszkodzeniu mózgu! - Wiec dlaczego jeszcze sienie obudziła? - Nie wiem. - Cholera. - Me¿czyzna zni¿ył głos. - Prosze dac jej czas - rzekła łagodnie kobieta. - Oczywiscie nie mamy pewnosci, ale niewykluczone, ¿e ona nas teraz słyszy. Tak, tak, słysze was, ale nie nazywam sie Cahill, nie jestem me¿atka i umieram z bólu. Na litosc boska, niech mi ktos pomo¿e! Jesli to jest szpital, to na pewno macie tu kodeine http://www.wylecze.pl Jadac ze szpitala, wynajałem pokój w Red Victorian. - Na litosc boska, wynajałes pokój w hotelu? Przecie¿ masz w tym miescie rodzine! - Eugenia wzniosła rece do nieba, jakby nie mogła zrozumiec, o co chodzi jej młodszemu synowi. - Mo¿esz zatrzymac sie tutaj, w swoim dawnym pokoju. Po moim trupie, pomyslał Nick. Ten dom przywoływał zbyt wiele smutnych wspomnien. Poza tym wkrótce Marla wróci ze szpitala. Rozejrzał sie po salonie. Przybyło kilka nowych krzeseł, stojacych teraz wsród antyków i mebli z epoki, które dobrze pamietał. Ten dom przetrwał dwa trzesienia ziemi i kilka pokolen Cahillów. Smołowany dach, ceglane sciany i oryginalne okna - wszystko to pachniało „starymi pieniedzmi” w najlepszym wydaniu. Albo w

wciagniety w cos takiego. Rozmawiałam z nim i sadze, ¿e jest w porzadku, ale to dra¿liwy gosc. Oznajmił, ¿e nie pozwoli, by gwałcono jego prawa jako obywatela tego kraju tylko z powodu jego pochodzenia. Znasz te spiewke. - Ale współpracował? - Tak. - Janet energicznie kiwneła głowa. Sprawdź brzuch. W pobliżu stajni stał, lśniący w promieniach porannego słońca, wóz policyjny. Zastępca szeryfa, Shep Marson, w mundurze i okularach przeciwsłonecznych, stał oparty o zderzak i nie spuszczał z nich oczu. Shelby z trudem przełknęła ślinę. Nagle zaschło jej w gardle. Przez ułamek sekundy miała ochotę szarpnąć kierownicą, zawrócić wóz i dać gaz do dechy. Na jej czole pojawił się pot, ale czuła się tak, jakby w środku wszystko w niej skamieniało. Nikt nie musiał nic mówić. Shelby uświadomiła sobie z przerażeniem, że Nevada Smith zostanie zaraz aresztowany za zamordowanie Ramóna Estevana. Rozdział 19 To jest chore - powiedziała Shelby, patrząc gniewnie na ojca w sali bilardowej ich domu. - Patrzyłam, jak Shep zakłada Nevadzie kajdanki i ciągnie go ze sobą. - Czuła wściekłość i ból i chętnie walnęłaby Shepa Marsona pięścią w jego wielki brzuch. Miał taką zadowoloną minę, kiedy skuwał nadgarstki Nevady, a potem przytrzymywał mu głowę, popychając go na tylne siedzenie samochodu.