– Nie rozumiem – szepnęła ze wzrokiem utkwionym w jego oczach.

Myszki Miki trafiły do właściwej bramki. – Odbierze cię policjantka, Sherry Petrocelli – ciągnął Bentz. – Znajoma Hayesa. Zabierze cię do Parker Center, tam mieści się wydział zabójstw. – Wiem. – Świetnie. I tam się spotkamy. Hayes dał Petrocelli twój telefon. Zadzwoni. – Chyba właśnie teraz odparła. – Dobrze. Do zobaczenia. Wkrótce. – Już nie mogę się doczekać. Kocham cię. – A ja to co? I znowu przeklęte łzy pod powiekami. Zduszone emocjami gardło utrudniało mówienie: – Może wreszcie to się skończy. Chwila ciszy w słuchawce. – Nie wiem, czy to się kiedykolwiek skończy. – Rozłączył się. – Rick... – Za późno. Stała pośrodku lotniska z komórką w garści i czuła się jak idiotka. I znowu chciało jej się płakać. Tak nie może być, niech szlag trafi emocje i hormony. W takim stanie nie może normalnie funkcjonować. Jest dorosłą kobietą, wkrótce zostanie matką. Zacisnęła usta i ruszyła dalej. Po raz pierwszy, odkąd stanęła w Kalifornii, poczuła przypływ determinacji – przetrwa to. Powtarzała sobie, że zmierzy się z każdym wyzwaniem, nieważne, co to będzie. – Proszę bardzo – szepnęła. Schowała telefon do kieszeni, włożyła okulary http://www.centrum-stylu.pl/media/ Bentz znieruchomiał. Wytężył wzrok. Biegacz zwolnił, a Bentz rozpoznał Fernanda Valdeza. Mały dupek jednak się pokazał. Mam cię, pomyślał Bentz. Poczuł, że serce bije mu szybciej. Wreszcie. Coś zaczyna iść po jego myśli! Nie odrywając wzroku od chłopaka, Bentz ukrył się w załomie schodów. Co chwila wyglądał, by się upewnić, że dzieciak idzie w tę stronę. Musi poczekać, aż znajdzie się wystarczająco blisko, nie chciał go spłoszyć. Fernando dyszał ciężko, biegł, jakby gonił go sam diabeł, był zlany potem. Zbliżał się. Jeszcze trochę. Z odznaką w dłoni Bentz czekał na właściwy moment. Fernando wszedł na schody. Teraz! Bentz wyskoczył z cienia i zatarasował mu drogę. Błysnął odznaką. – Fernando Valdez? Policja. Stop!

Trinidad błysnął zębami w uśmiechu. – Myśl tak dalej. Ale uważaj. – Więc mu nie pomożesz. – W czym? W poszukiwaniu byłej martwej żony, która sfingowała własne samobójstwo i zabiła inną kobietę, którą znaleźliśmy we wraku? – Tak. Sprawdź jakby w ten sposób chciał go zmusić do działania. Bentz wyszedł na zewnątrz. Spojrzał w biały skwar. Co najmniej na tydzień stał się mieszkańcem południowej Kalifornii. Hayes szedł po zadbanym trawniku przed domem byłej żony. Słońce skłaniało się ku zachodowi. Wyjął kluczyki do SUV-a i mało brakowało, a wpadłby na kobietę z dwoma beaglami na smyczy. – Uważaj! – Posłała mu mordercze spojrzenie. Nie zwróciwszy na nie uwagi, energicznie otworzył drzwiczki. Z wnętrza wozu buchnęło gorące powietrze, kierownica była tak rozgrzana, że z trudem dawało się ją dotknąć. A i tak temperatura panująca we wnętrzu wozu była niczym w porównaniu z tym, co wrzało w jego duszy. Ależ był wściekły. Za kogo, do cholery, Delilah się uważa? Rozwodzi się, bo nie może już wytrzymać życia u boku policjanta? Kiedy dwanaście lat temu za niego wychodziła, wiedziała, że robi karierę w departamencie.